Koronawirus a klauzula rebus sic stantibus: skuteczne remedium czy martwy przepis?
2020-04-02
Klauzula rebus sic stantibus, czyli klauzula nadzwyczajnej zmiany stosunków, w dobie epidemii COVID-19 przechodzi swoisty test przydatności. Dotychczas pojawiło się sporo opinii sugerujących, że powołanie się na klauzulę może być dobrym rozwiązaniem dla podmiotów silnie odczuwających negatywne skutki aktualnej sytuacji gospodarczej. Czy rzeczywiście jest to obecnie skuteczny instrument prawny?
Prawo a rzeczywistość
„Umów należy dotrzymywać” (z łac. pacta sunt servanda) to jedna z podstawowych i kluczowych zasad prawa zobowiązań, której celem jest zapewnienie bezpieczeństwa obrotu prawnego i nałożenie na strony kontraktu obowiązku dochowania złożonych oświadczeń woli. Problem w tym, że od zawarcia umowy do jej wykonania otoczenie prawno-gospodarcze, w którym funkcjonują strony zobowiązania, może ulec zmianie. Na przestrzeni ostatnich kilku miesięcy wielu przedsiębiorców się o tym przekonało. Konieczność zamknięcia lokalu gastronomicznego, masowa rezygnacja z zaplanowanych wyjazdów, objęcie kwarantanną całego zakładu pracy z powodu wykrycia koronawirusa u jednego pracownika – to tylko kilka przykładów paraliżujących działalność przedsiębiorców w tym trudnym okresie. Powstaje zatem pytanie, jak prawo reguluje tego typu sytuacje. Czy trzeba płacić czynsz za najem, skoro w lokalu nie można aktualnie świadczyć usług? Czy można żądać podwyższenia wynagrodzenia za wykonane dzieło, ponieważ ceny produktów potrzebnych do jego wytworzenia drastycznie wzrosły?
Niemal natychmiast po ogłoszeniu w Polsce stanu zagrożenia epidemicznego, a następnie stanu epidemii pojawiły się, głównie w internecie, artykuły o możliwości powoływania się na nadzwyczajną zmianę stosunków i żądania zmiany postanowień umowy. Owszem, prawo cywilne, a dokładnie art. 3571 kodeksu cywilnego, przewiduje możliwość sądowej ingerencji w zakres umowy, jeśli z powodu nadzwyczajnej zmiany stosunków spełnienie świadczenia byłoby połączone z nadmiernymi trudnościami albo groziłoby jednej ze stron rażącą stratą. Skorzystanie z „dobrodziejstwa” tego przepisu nie jest jednak takie proste. Wymaga bowiem nie tylko spełnienia ustawowych przesłanek, ale przede wszystkim wytoczenia powództwa przed sądem.
Jakie warunki trzeba spełnić?
Aby powołać się na art. 357 k.c. trzeba wykazać, że nastąpiła nadzwyczajna zmiana stosunków, której strony nie mogły przewidzieć w chwili zawierania umowy. W doktrynie i orzecznictwie podkreśla się, że nadzwyczajna zmiana musi mieć charakter powszechny (czyli dotyczyć przynajmniej pewnej grupy podmiotów), a zarazem wyjątkowy, niespotykany. Zmiana nie może być incydentalna, lecz powinna mieć charakter trwały. W przypadku stosunków gospodarczych ta zmiana powinna być szczególnie głęboka, tzn. przejawiać się np. załamaniem gospodarczym, hiperinflacją, bardzo dużym wzrostem bezrobocia, masowym ogłaszaniem upadłości przez przedsiębiorstwa itp. Co ważne, zmiana prawa zwykle nie stanowi nadzwyczajnej zmiany stosunków w rozumieniu art. 357 k.c., aczkolwiek zmiana uregulowań podyktowana nagłym i nieprzewidzianym zjawiskiem, jak np. klęską żywiołową czy epidemią, spełnia kryteria wskazane w przepisie. Widać więc, że zastosowanie klauzuli rebus sic stantibus może nastąpić w absolutnie wyjątkowych przypadkach. Czy epidemia COVID-19 jest takim przypadkiem? Wydaje się, że tak, choć to jeszcze nie przesądza zasadności powoływania się na klauzulę w każdych okolicznościach. Jeśli strony zawarły umowę na przełomie stycznia i lutego 2020 r., można argumentować, że powinny spodziewać się zmiany sytuacji związanej z rozprzestrzenianiem się koronawirusa, a wówczas odwoływanie się do klauzuli będzie bezpodstawne.
Na skutek zmiany stosunków musi również zaistnieć nadmierna trudność w spełnieniu świadczenia lub groźba rażącej straty. Nadmierna trudność zajdzie, gdy strona zobowiązania będzie musiała podjąć wyjątkowo uciążliwe, nieracjonalne, a nawet niebezpieczne dla niej działania w celu wykonania umowy. Z kolei groźba rażącej straty jest rozumiana jako poważne naruszenie równowagi kontraktowej stron, prowadzące do nieakceptowalnych z punku widzenia prawa i sprawiedliwości skutków, np. do wyzysku. Niezależnie od istnienia związku przyczynowego pomiędzy nadzwyczajną zmianą stosunków a opisanymi wyżej trudnościami w wykonaniu umowy, warto pamiętać, że nadzwyczajna zmiana stosunków musi zawsze nastąpić po powstaniu zobowiązania, ale przed jego wygaśnięciem i przed terminem wymagalności roszczenia. Przykładowo, gdy zlecający w zamian za wykonane prace miał zapłacić wykonawcy wynagrodzenie do końca 2019 r. i do tej pory go nie uregulował, nie będzie mógł skutecznie żądać zmiany treści stosunku prawnego, ponieważ zgodnie z umową powinien wykonać swoje zobowiązanie w terminie, czyli jeszcze zanim nastąpiła nadzwyczajna zmiana stosunków związana z epidemią COVID-19.
Postępowanie przed sądem
Ze względu na wyjątkowy charakter klauzuli rebus sic stantibus ustawodawca zdecydował, że modyfikacja stosunku zobowiązaniowego w tym trybie, choć inicjowana przez stronę, musi być dokonana przez sąd. Z tej przyczyny konieczne jest wytoczenie tzw. powództwa o ukształtowanie, tj. o zmianę zobowiązania lub jego rozwiązanie. Warto przy tym pamiętać, że jeśli druga strona umowy jako pierwsza złożyła pozew w tym zakresie, np. o zapłatę za nieuregulowane należności – żądania zmiany treści umowy nie będzie można zawrzeć w odpowiedzi na pozew jako zarzut procesowy, gdyż żądanie takie powinno być zawsze sformułowane w powództwie, w tym przypadku powództwie wzajemnym.
Pomijając jednak kwestie proceduralne związane z wymaganiami pozwu, w tym konieczność zgłoszenia odpowiednich wniosków dowodowych czy uiszczenia opłaty sądowej, obecnie największą przeszkodą w skorzystaniu z klauzuli rebus sic stantibus wydają się ograniczenia w funkcjonowaniu sądów. Prawdopodobnie sprawa zostanie rozpoznana dopiero po ustaniu stanu epidemii, zaś biorąc pod uwagę przewlekłość postępowań w polskich sądach, merytoryczne rozpoznanie żądania zajmie dwa, może trzy lata. W przypadku bardziej skomplikowanych stanów faktycznych okres ten może się jeszcze wydłużyć. Należy zatem racjonalnie rozważyć, czy droga sądowa rzeczywiście jest opłacalna.
Klauzula vs. Tarcza antykryzysowa
Decyzję o wystąpieniu z żądaniem zmiany lub rozwiązania stosunku prawnego w trybie art. 357 k.c. należy również poprzedzić analizą przyjętych ostatnio przepisów tzw. Tarczy antykryzysowej, czyli ustawy o zmianie ustawy o szczególnych rozwiązaniach związanych z zapobieganiem, przeciwdziałaniem i zwalczaniem COVID-19, innych chorób zakaźnych oraz wywołanych nimi sytuacji kryzysowych oraz niektórych innych ustaw. Niektóre rozwiązania wprowadzone na mocy Tarczy mogą niweczyć zasadność sądowej modyfikacji zobowiązania w oparciu o klauzulę rebus sic stantibus. Tak może być w przypadku umów najmu lub dzierżawy powierzchni handlowych powyżej 2000m2, w odniesieniu do których ustawodawca wprowadził w art. 15ze ust. 1 ustawy czasowe wygaśnięcie zobowiązań stron. Podobnie może być w przypadku umów o udział w imprezie turystycznej, gdyż na podstawie art. 15k ust. 1 ustawy odstąpienie lub rozwiązanie umowy pozostające w bezpośrednim związku z wybuchem epidemii koronawirusa, jest skuteczne z mocy prawa dopiero po upływie 180 dni od dnia powiadomienia drugiej strony o odstąpieniu lub rozwiązaniu umowy.
Mimo dominującej w kręgach prawniczych aprobacie dla pomysłu korzystania z klauzuli rebus sic stantibus w dobie epidemii, uważam, że nie jest to rozwiązanie prawne dostosowane do aktualnych realiów gospodarczych. Od momentu wytoczenia powództwa do uprawomocnienia się wyroku miną lata. Być może w tym czasie zobowiązanie wygaśnie, co jednocześnie może stanowić podstawę do oddalenia powództwa (choć pojawiają się głosy w doktrynie, że nawet po wykonaniu zobowiązania przez stronę sąd może dokonać zmiany w treści umowy). Nie ulega natomiast wątpliwości, że podmioty, które nagle znalazły się w trudnej sytuacji z powodu koronawirusa potrzebują rozwiązania natychmiastowego, a nie oddalonego w czasie i w dodatku niepewnego.
Artykuł ukazał się w internetowym wydaniu dziennika „Rzeczpospolita” dnia 02-04-2020r.