Do kontroli trzeba być dobrze przygotowanym

SENDERO Tax & Legal

Zdając sobie sprawę z wagi zagadnienia cen transferowych, a także poziomu jego komplikacji Ministerstwo Finansów otworzyło się na dialog z ekspertami – uważa Grzegorz Młynarczyk Partner w SENDERO Tax & Legal

Przede wszystkim gratulujemy trzeciego z rzędu wyróżnienia w rankingu firm doradztwa podatkowego „Rzeczpospolitej” w obszarze cen transferowych.

Dziękuję w imieniu swoim i całego zespołu, którego praca została ponownie doceniona. Jest nam tym bardziej miło, że jesteśmy jedyną wyróżnioną firmą spoza Warszawy – choć, na marginesie, od lutego 2019 r. funkcjonuje też nasze biuro w stolicy.

Co się zmieniło przez te trzy lata w zakresie cen transferowych?

W 2017 r. przyszła rewolucja – pojawiły się zupełnie nowe pojęcia, nowe obowiązki dla podatników, nastąpiła radykalna zmiana w zakresie i dolegliwości wymogów dotyczących dokumentowania transakcji zawieranych z podmiotami powiązanymi. Z perspektywy czasu widać, że przed 2017 r. polski tranfer pricing nie zasługiwał na to miano… Kolejny rok to próba stabilizacji. Dość wspomnieć przesunięty w ostatniej chwili termin przygotowania – po raz pierwszy – dokumentacji według nowych zasad. Ministerstwo Finansów zdało sobie sprawę, że ani podatnicy nie zdążą ich sporządzić, ani organy podatkowe nie mają wystarczającej wiedzy i zasobów by je analizować. Wreszcie rok 2019 to początek ewolucji systemu. W pewnych punktach wymagania złagodzono, w innych zaostrzono. Widać, że Ministerstwo Finansów próbuje tak skomponować docelowy zakres regulacji, by z jednej strony realizowała swój cel, z drugiej zaś nie była nadmiernie kłopotliwa przynajmniej dla mniejszych podatników.

Czyli podejście Ministerstwa Finansów się zmienia?

Tak. I należy to docenić. Zdając sobie sprawę z wagi zagadnienia, a także poziomu jego komplikacji, ministerstwo otworzyło się na dialog z ekspertami. Organizowane były spotkania konsultacyjne, w trakcie których dyskutowaliśmy z urzędnikami na temat nowych przepisów i sposobu ich stosowania. Oczywiście można utyskiwać, że spotkania takie nie były organizowane przed uchwaleniem zmienionych regulacji, a dopiero po. Ale cóż, może przy okazji kolejnej nowelizacji uda się to poprawić.

Czyli „centrala” dopuszcza rozmowy. A jak jest w przypadku lokalnych urzędów?

Tu sytuacja jest bardzo zróżnicowana, tak jak różni są ludzie pracujący w urzędach. Prowadzimy wiele postępowań kontrolnych i podatkowych w zakresie cen transferowych dla naszych klientów. Po drugiej stronie mamy partnerów zarówno z tzw. dużych (wojewódzkich) urzędów skarbowych, urzędów celno-skarbowych, jak i pracowników mniejszych jednostek. Rozpiętość kompetencji i woli wypracowania merytorycznie poprawnych rozwiązań jest ogromna. Obecnie z pewną jednostką wspólnie ustalamy jaki wpływ na marżowość polskiego podatnika powinny mieć różnice w konstrukcji bazy kosztowej kategorii COGGs (pol. koszt własny sprzedaży) w poszczególnych krajach, z których pochodzą podmioty przyjęte do grupy porównawczej w światowym benchmarku. Szacunek zatem dla urzędników, których wiedza w zakresie cen transferowych jest na poziomie eksperckim. Z drugiej strony, w innym mieście miesiącami borykaliśmy się z tłumaczeniem organowi, że sam fakt zawarcia transakcji z podmiotem powiązanym nie oznacza, że automatycznie musi być ona zyskowna. Organ bronił tezy (mamy ją na piśmie), zgodnie z którą podmiot powiązany musi osiągać dodatni wynik na każdej transakcji bez względu na okoliczności i sytuację rynkową, bo w innym przypadku dochodzi do oszustwa. Kompletne niezrozumienie istoty transfer pricing. Zasadniczo jednak, jeśli miałbym się pokusić o uogólnienia, to mam wrażenie, że poziom przygotowania urzędników do prowadzenia kontroli się poprawia.

Co zatem zrobić, by zabezpieczyć się przed niekorzystnymi skutkami kontroli?

Tylko i aż – być dobrze przygotowanym. A najłatwiej i najtaniej przygotować się zawczasu, a nie gasić pożary po tym, gdy postępowanie już się rozpocznie. Zawsze namawiamy, by w miarę możliwości warunki transakcji z podmiotami powiązanymi ustalać na podstawie prawidłowo sporządzonych benchmarków przed zawarciem transakcji. Jeśli jednak zmuszeni jesteśmy uzasadniać warunki zastane, to warto dobrze skonstruować zarówno grupę porównawczą, jak i wskaźnik, który posłuży nam do uzasadnienia rynkowości transakcji. Różne wskaźniki niosą ze sobą różne informacje, a co za tym idzie, w różnym stopniu pomagają wytłumaczyć to co się wydarzyło. Samo wyjaśnienie okoliczności danej transakcji, rynku, na którym działamy, otoczenia konkurencyjnego, fazy życia produktu itd. jest zresztą kluczowe. Bez niego kontrolującym zabraknie koniecznego kontekstu, by poprawnie ocenić zdarzenia. Pamiętajmy, że kontrolujący dziś badają producenta kontraktowego z branży samochodowej, jutro będą kontrolować bank, a pojutrze firmę informatyczną. Siłą rzeczy kontrolujący nie znają zatem specyfiki branży, w której działamy.

Czy szeroko komentowane ostatnio MDRy wpływają jakoś na pana pracę?

Tak jak przy pewnej dozie dobrej woli można twierdzić, że praktyka urzędnicza odnośnie do cen transferowych cywilizuje się, to niestety w innych obszarach otoczenia podatkowego jest gorzej. Raportowanie schematów podatkowych (MDR – ang. mandatory disclosure rules) to gąszcz źle skonstruowanych przepisów, których nie rozumie sam minister finansów. W wielu przypadkach jednak transakcje zawierane z podmiotami powiązanymi – na przykład dotyczące przenoszenia trudno wycenianych wartości niematerialnych – spełniają tak zwaną szczególną cechę rozpoznawczą, przez co powinny być raportowane. Powoduje to wiele zamieszania i niepotrzebnego nakładu sił i środków na kolejny formalizm – wszak informacje o transakcjach z podmiotami powiązanymi przekazywane są organom podatkowym inną drogą (CIT-TP, a od bieżącego roku TP-R).

Jaka zatem przyszłość czeka polskie otoczenie cen transferowych?

Tego nie wiedzą nawet polscy politycy. Wynika to z faktu, że regulacje i praktyka dotycząca cen transferowych są tym elementem opodatkowania podatkiem dochodowym, który jest harmonizowany w skali co najmniej europejskiej. Jak wiadomo, główne obszary CIT (takie jak baza podatkowa, stawki itd.) pozostają ciągle w gestii poszczególnych krajów i to się raczej długo nie zmieni. Natomiast bardzo duży wpływ na sprawy dotyczące cen transferowych ma m.in. OECD, która to organizacja inspiruje nie tylko zmiany przepisów w poszczególnych państwach, ale też formułuje wytyczne i „dobre praktyki” dotyczące ich stosowania. Mówi się na przykład, że w kolejnych latach zyskiwać na znaczeniu będzie metoda podziału zysków, Tu wsparcie z zagranicy się przyda, gdyż zgodnie z naszym doświadczeniem polscy urzędnicy traktują ją jako coś podejrzanego. Zakładam także dalszą profesjonalizację „obsługi” tematu cen transferowych. Już teraz bez wsparcia doradców trudno o bezpieczne zarządzanie tym zagadnieniem. W kolejnych latach nie wystarczy już po prostu doradca podatkowy, będzie to musiał być doradca mocno wyspecjalizowany w obszarze cen transferowych. Bez eksperckiej wiedzy trudno będzie liczyć na dobre przygotowanie do ewentualnej kontroli oraz na sukces w ewentualnych postępowaniach.

Wywiad ukazał się w dzienniku „Rzeczpospolita” w dniu 24-06-2019 r.