#PROSTOzPARKIETU. Filip Suchta, radca prawny i wspólnik Kancelarii MWW, o prywatnych ofertach akcji, obligacji i certyfikatów inwestycyjnych
Trwa rewolucja w przepisach na rynku kapitałowym w obszarze ofert publicznych. Co dokładnie się zmieni?
Filip Suchta: Zobaczymy. 6 listopada został opublikowany projekt zmiany ustawy o ofercie. Projekt umożliwia stosowanie w polskim porządku prawnym rozporządzenia unijnego, które reguluje zasady dotyczące publikowania prospektu i przeprowadzania ofert publicznych.
Polski ustawodawca zdecydował się dodać coś od siebie. Te autorskie zmiany mogą wywołać prawdziwą rewolucję. Szczególnie w zakresie podmiotów, które stosowały oferty prywatne.
Jakie są najważniejsze szykowane zmiany?
Obecnie nie jest ofertą publiczną na przykład kierowanie oferty nabycia obligacji czy certyfikatów inwestycyjnych funduszu zamkniętego do 149 osób. Nie ma obowiązku publikacji prospektu emisyjnego. Publikujemy warunki emisji i temat jest zamknięty.
Ze względu na nadużywanie tej konstrukcji ofert prywatnych ustawodawca polski postanowił dodać regułę, że tylko pierwsza tego typu emisja w danym roku będzie ofertą niewymagającą dodatkowego dokumentu. Każda kolejna będzie już wymagała sporządzenia memorandum informacyjnego, dokumentu zbliżonego treścią do prospektu, z wymogiem zatwierdzenia przez komisję.
To dobrze czy źle?
Tak i nie. Oczywiście problem istniał. GetBack jest najbardziej jaskrawym przypadkiem tego, jak ktoś mógł nadużywać instytucji ofert prywatnych i naruszać interesy inwestorów.
Są kontrowersje, co do tego, czy ustawodawca polski może wkraczać w obszar, który reguluje ustawodawca europejski. Modyfikować lub uzupełniać zmiany przewidziane w rozporządzeniu. Pojawia się pytanie adekwatności przyjętego środka. Wprowadzamy dla emitentów obligacji i emitentów certyfikatów inwestycyjnych wymóg zatwierdzenia dokumentu ofertowego.
Fundusze inwestycyjne nie mają innego sposobu pozyskiwania finansowania niż emisja certyfikatów. Każda kolejna emisja będzie wymagała udania się do regulatora. To ograniczy możliwość pozyskiwania środków, szczególnie do FIZ, które nie są publiczne. Z tego punktu widzenia jest to rozwiązanie nadmierne.
Dlaczego?
Od 1 lipca tego roku będzie obowiązywała ustawa o wzmocnieniu nadzoru nad rynkiem finansowym i planowana nowelizacja KSH. To spowoduje, że akcje spółek niepublicznych, obligacje i certyfikaty inwestycyjne FIZów będą musiały być zdematerializowane. To znaczy, że w KDPW powstanie centralne repozytorium. KNF będzie mógł mieć pełną wiedzę o tym jaki emitent, jak często i ile emituje certyfikatów, obligacji czy akcji. Komisja ma bardzo proste narzędzie, żeby zobaczyć czy jakiś emitent nie nadużywa tej instytucji i odpowiednio zareagować.
Nieuzasadnione jest, żeby radykalnie zmieniać zasady funkcjonowania emitentów, w tym funduszy inwestycyjnych.
Czyli kolejne przeregulowanie?
Zdecydowanie. Mamy szereg aktów prawny w ostatnim czasie, które dodają kolejne obciążenia regulacyjne po stronie instytucji finansowych i emitentów papierów wartościowych. To może w końcu przeważyć szalę.
Już dzisiaj widzimy, że coraz więcej podmiotów okazuje frustrację.
Jakie mogą być konsekwencje w przypadku emitentów?
Dużo zależy od ostatecznego kształtu ustawy. Z samego projektu można kreślić dość apokaliptyczne wizje. Jeżeli te przepisy wejdą w tym kształcie to nie zazdroszczę KNF. Obecnie zatwierdzają kilka memorandów informacyjnych w roku. Po wejściu przepisów musieliby pracować 24 godziny na dobę.
Może dzięki temu emitenci pójdą w stronę publicznych ofert?
To jest jeden z kierunków. Ale przy ofertach publicznych również wymagane jest zatwierdzenie prospektu i udział komisji. Utworzenie publicznego funduszu inwestycyjnego wymaga zezwolenia komisji. Postępowania trwają około roku. W zeszłym roku komisja wydała dwie takie decyzje. Jeżeli podmiotów zainteresowanych tego typu licencją byłoby 10 razy więcej, to już nie będzie czekać się rok.
Jest ryzyko, że emitenci pójdą za granicę?
Jak najbardziej, widzimy takie zainteresowanie. Może jakiś inny kraj unii ma prostsze i łatwiejsze sposoby, żeby utworzyć podmiot, który może pozyskać finansowanie.
Jeszcze coś można zmieniać w tej ustawie?
Tak. W połowie stycznia odbyła się konferencja uzgodnieniowa. Wydaje się, że główny postulat rynku obligacji, czyli nie wliczanie emisji do inwestorów kwalifikowanych do limitu i brak wymagania memorandum informacyjnego, zostanie spełniony. Cieszę się, że Ministerstwo Finansów na to się zgodziło.
W przypadku funduszy inwestycyjnych problem wygląda inaczej. Od siedmiu lat mamy podział na publiczne fundusze, których utworzenie wymaga zezwolenia i muszą być dopuszczone do obrotu na GPW. Niepubliczne fundusze nie wymagają utworzenia. W pierwszym projekcie ustawy nie ma między nimi różnicy. Nie da się odpowiedzieć na pytanie, jak ma się odbywać emisja certyfikatów w niepublicznym funduszu.
KNF w uwagach proponuje szereg przepisów, które mają te różnice dostosować. Po ich lekturze dalej nie ma jasności. Jest jeszcze dużo pracy po stronie legislatorów, żeby wyeliminować te różnice.
Państwa klienci, potencjalni emitenci akcji i obligacji, obawiają się kwestii kosztów i opłat?
Obawiali się już tego na podstawie dodatkowych obowiązków, które wynikają z ustawy o wzmocnionym nadzorze. Tam wprowadzono instytucję agenta emisji, który miał pomagać emitentowi w przeprowadzaniu oferty. Tutaj też będzie potrzebna zmiana, bo już nie będzie takich emisji.
A towarzystwa funduszy inwestycyjnych żyją z tego, że przeprowadzają emisję certyfikatów i zarządzają środkami. Dzisiaj potrzebują agenta emisji, zaraz się okaże, że będą potrzebować pośrednictwa firmy inwestycyjnej. Okazuje się, że TFI, które ma licencję do zbierania i zarządzania kapitałem, nie może tego robić samemu. Do tego dochodzą koszty prawne.
Czy realny jest scenariusz, że rozwinie się crowdfunding albo IPO, a zniknie emisja prywatna?
Oczywiście. Niepubliczne obligacje korporacyjne czy certyfikaty to nie są olbrzymie rynki, ale istotne z punktu widzenia gospodarki. Nie możemy jedną ustawą przekreślać sensu ich istnienia.