Pożyczanie na rozwój cudzego biznesu jest ryzykowne

Na rynku jest sporo ofert ulokowania pieniędzy na finansowanie małych firm poszukujących kapitału. Skąd ten wysyp?

Jest to wynik dwóch czynników. Pierwszym są rekordowo niskie stopy procentowe. Ludzie poszukują więc form lokowania oszczędności, które pozwolą nie tyle zarobić, ile utrzymać realną wartość zgromadzonych środków. Drugim jest potrzeba pozyskania kapitału przez firmy, które chciałyby realizować swoje projekty, ale tradycyjne finansowanie bankowe jest dla nich z różnych powodów niedostępne. Wcześniej popularnością cieszyły się obligacje korporacyjne, które stanowiły dla małych firm sposób pozyskania kapitału. Po zmianie ustawy o obligacjach koszty emisji na tyle jednak wzrosły, że ta forma finansowania małych projektów stała się nieopłacalna. Do łask wróciły więc umowy pożyczki i umowy sprzedaży udziałów z obietnicą ich odkupienia po z góry ustalonej cenie.

Czy takie inwestycje są bezpieczne?

Każdy produkt finansowy, który nie jest lokatą bankową, wiąże się z ryzykiem. Udzielanie pożyczek na rozwój lub realizację projektu to inwestycje podwyższonego ryzyka. Zależy ono od konkretnego projektu, ale także od tego, kim jest pożyczkobiorca, jakim majątkiem dysponuje, czy ma doświadczenie w branży i jakie zabezpieczenia oferuje.

Skoro to po prostu pożyczka czy sprzedaż udziałów, to jak się zabezpieczyć przed niewypłacalnością?

Na dwóch płaszczyznach – prawnej i ekonomicznej. Na tej pierwszej sama obietnica zwrotu środków przy kwotach kilkudziesięciu, a niekiedy kilkuset tysięcy złotych to trochę za mało. Dobrym zabezpieczeniem jest ustanowienie hipoteki na nieruchomości czy zastawu na majątku dłużnika. Jednak nawet ustanowienie zabezpieczenia w przypadku braku spłaty będzie powodowało konieczność poniesienia kosztów sądowych. Dlatego oprócz zabezpieczeń majątkowych dobrym rozwiązaniem jest dobrowolne poddanie się przez dłużnika egzekucji lub zabezpieczenie długu wekslem.

Trochę inaczej wygląda zakup udziałów z obowiązkiem ich odkupienia – przy tego rodzaju umowach trzeba zachować szczególną ostrożność i zadać sobie pytanie: co w sytuacji, gdy z jakichś powodów do odkupienia udziałów w przyszłości nie dojdzie?

To od strony prawnej, a od ekonomicznej?

Należy zweryfikować pożyczkobiorcę. Z Krajowego Rejestru Sądowego pozyskamy podstawowe informacje, tj. kiedy powstała firma, kto jest jej właścicielem. W przypadku firm działających dłużej możemy zapoznać się ze sprawozdaniem finansowym, które przybliży sytuację finansową firmy.

Istotna jest też weryfikacja zabezpieczeń, tzn. czy ich faktyczna wartość jest zbieżna z tą deklarowaną przez pożyczkobiorcę, czy zabezpieczenia nie są obciążone wadami faktycznymi lub prawnymi. Zdarzało się, że zabezpieczenie stanowiła działka budowlana, na której nie można było nic wybudować. Kiedy indziej nieruchomość mająca stanowić zabezpieczenie nie była własnością pożyczkobiorcy. Warto mieć dystans do prezentowanych materiałów marketingowych i zachować zdroworozsądkowy sceptycyzm.

Łatwo powiedzieć, trudniej wykonać. Jak to sprawdzić?

Można skorzystać z usług wywiadowni gospodarczej czy kancelarii prawnej. Trzeba przy tym pamiętać o zachowaniu zasady adekwatności – pożyczając kilkanaście czy kilkadziesiąt tysięcy złotych, warto zlecić analizę umowy i ustanowionych w niej zabezpieczeń, ale pożyczając kilkaset tysięcy albo nawet kilka milionów złotych, rozsądne będzie przeprowadzenie gruntownego badania stanu prawnego zarówno pożyczkobiorcy, jak i oferowanych przez niego zabezpieczeń.

Oczywiście taka weryfikacja nie gwarantuje sukcesu, dostarcza jednak informacji, które pozwalają na dokonanie oceny inwestycji i podjęcie świadomej decyzji.

Artykuł został opublikowany w internetowym i papierowym wydaniu dziennika ,,Rzeczpospolita”