2020-05-22
Z uwagą śledzimy rozważania kolegów adwokatów i radców prawnych, zachęcające do mediacji. Publikacje, które pojawiły się w ostatnim czasie stanowią ważny głos w dyskusji, jak przekonać przedsiębiorców do wyboru tej niedocenianej drogi rozwiązywania sporów. Dyskusja jest potrzebna.
Naszym zdaniem kierunek, którym podążą dziś przedsiębiorcy w świetle poważnych problemów z wydolnością sądów, będzie miał duży wpływ nie tylko na rozwój mediacji, ale przede wszystkim na losy poszczególnych podmiotów, których managerowie w obliczu wyzwań procesowych, związanych ze stanem epidemii, mają obecnie niełatwe zadanie.
PRZEWLEKŁA CHOROBA TEMIDY
Trzeba przy tym zauważyć, że nie istnieje jeden problem sądownictwa powszechnego, istnieje suma problemów, których rozwiązać dotąd się nie udało.
Trwająca od wielu tygodni „Wojna na górze” w Sądzie Najwyższym nie ułatwia oceny ryzyka skutecznego dochodzenia roszczeń na drodze sądowej. Nie bagatelizujemy tego sporu, niemniej jednak w skutek styczniowej uchwały połączonych trzech Izb Sądu Najwyższego w przedmiocie skuteczności orzeczeń sędziów wyłonionych według nowej procedury, wciąż wiele pytań pozostaje otwartych. Nie wdając się w szczegóły i motywy uchwały, warto tylko podkreślić, że stanęliśmy przed dylematem, czy dotychczas wydane orzeczenia przez tych sędziów są niewzruszalne. Z punktu widzenia przedsiębiorców ta kwestia ma fundamentalne znaczenie – kwestia stabilności wyroków sądów powszechnych. Czy orzeczenie sądu w konkretnej sprawie gospodarczej, w którego składzie zasiadał sędzia nominowany tą drogą, można wzruszyć? Odpowiedź na to pytanie przedsiębiorcy chcieliby poznać.
Tymczasem do polskich sądów powszechnych wpływa każdego roku kilkanaście milionów spraw o różnym ciężarze gatunkowym. Na przestrzeni ostatnich dwudziestu lat wpływ spraw gospodarczych procesowych cechował się dużą zmiennością, wynikającą z interwałowych wahań gospodarki. Od czasu kryzysu w 2008 roku liczba tych spraw rozpoznawanych przez sądy nieustannie rośnie, choć Polskę ominęła recesja w skali zbliżonej do innych państw Europy. Wyniki analizy wpływu spraw wskazują, że na chwilę obecną najbardziej obciążeni są właśnie sędziowie wydziałów cywilnych i gospodarczych, a nie tak jak jeszcze kilka lat temu – karnych.
Podzielamy pogląd, w myśl którego niska wydolność sadów nie jest spowodowana wyłącznie znaczną ilością wpływu spraw. To statystyka, która nie oddaje rzeczywistego obrazu orzeczniczej aktywności. Trzeba pamiętać, że te kilkanaście milionów postępowań to również elektroniczne nakazy zapłaty i wpisy do ksiąg wieczystych, załatwiane przez referendarzy sądowych. Problemów wydziałów procesowych, w których rozstrzyga się sprawy gospodarcze nie da się wytłumaczyć wyłącznie ogólną ilością milionów spraw wpływających do sądów. Niestety, sytuacja w pionie gospodarczym wygląda ponuro.
Sami sędziowie, pytani o przyczyny takiego stanu rzeczy na pierwszym miejscu zwracają uwagę na nieustanną zmienność prawa. Niestety, niestabilność prawa – mnożenie nowelizacji do nowelizacji, to nie jedyny problem sędziów z ustawodawcą. Istotnym zastrzeżeniem jest również niejasność przekazu legislacyjnego. Zbyt częsta ucieczka od wykładni literalnej i konieczność sięgania do wykładni systemowej w ocenie sędziów nie tylko utrudnia im pracę, ale również niekorzystnie wpływa na strony potencjalnego sporu, które nie mogą być pewne, że maja określoną sytuację prawną.
Badania prowadzone wśród sędziów przez Instytut Wymiaru Sprawiedliwości wskazują, że te właśnie czynniki wymagają od orzekających poświęcenia coraz więcej czasu, żeby dopilnować niejasnych zmian i wydać prawidłowy wyrok. Podkreślają oni nadto, że wielu ludzi nie rozumie tego, co się dzieje w sądzie i dlaczego tak się dzieje, ponieważ jest to po prostu zbyt skomplikowane.
PRZEDSIĘBIORCA A PRAWO DO SĄDU
Oczywistym jest, że liczba spraw możliwych do załatwienia przez jednego sędziego zależy w zasadzie wyłącznie od tego, w jaki sposób są one rozpoznawane – w jakim czasie i z jakim skutkiem. Tego niestety nie da się złożyć wyłącznie na karb nadaktywności legislatorów. Nasze doświadczenie pokazuje, że metodyka pracy osób orzekających w sprawach gospodarczych również rodzi wiele wątpliwości i często wynika z niezrozumienia istoty problemu, który przywiódł przedsiębiorców na salę sądową. Nie jest to bynajmniej zarzut do poszczególnych sędziów, a postulat zmiany sposobu ich przygotowania do sądzenia złożonych procesów gospodarczych, konieczności wysokiej specjalizacji w tym zakresie.
Przyczyną nieefektywności są również: duży odsetek spraw błahych, złożone rozwiązania proceduralne oraz niezamierzone negatywne konsekwencje reform. Jeśli dodamy do tego, że w przeciwieństwie do systemu anglosaskiego, strony polskiego procesu zaskarżają znaczną część wyroków, to nawet z pozoru prosty proces gospodarczy kończy się prawomocnym wyrokiem po kliku latach.
Przedsiębiorcy nie mają tego czasu. W tym terminie nie tylko nie odzyskają środków, których nie otrzymali od kontrahentów, ale również zmuszeni są do kredytowania kosztownego postępowania sądowego (opłata sądowa obecnie może wynosić nawet 200 000 PLN), często dodatkowo finansowania wykonania udzielonego przez sąd zabezpieczenia roszczeń (opłata komornicza w tym przypadku może wynieść nawet 50 000 PLN).
Zatem w systemie sądowym, którego prognozujemy dalsze poważne problemy, powinniśmy w szczególności zauważyć dwie kwestie, które w praktyce mogą pozbawić naszych klientów prawa do sądu – czas trwania postępowania oraz prawidłowość sędziowskiej decyzji procesowej. Wyrok wydany zbyt późno traci dla strony sens, o ile strona w ogóle go doczeka. W tym czasie mogą pojawić się nieprzewidziane okoliczności, w tym upadłość, tak powoda, jak pozwanego. Wyrok wydany wprawdzie w rozsądnym terminie, ale błędnie, oznacza w praktyce to samo.
W efekcie, „produkt” jaki otrzymuje od państwa przedsiębiorca w zamian za powierzone mu pieniądze, rażąco odbiega od oczekiwanego.
COVID-19 I CO DALEJ?
Diagnoza jest poważna. Jak widzimy wymiar sprawiedliwości od dawna ma szereg chorób współistniejących. Teraz dopadł go COVID-19. Pacjent za chwilę będzie wymagał podłączenia do respiratora, a to dopiero początek problemów wygenerowanych przez tę dodatkową, nieznaną mu chorobę.
Recesja, z którą przyjdzie zmierzyć się wkrótce polskim sądom, będzie ciosem na niespotykaną dotąd skalę, ciosem również dla przedsiębiorców, którzy będą próbowali dochodzić swoich racji w procesach gospodarczych. Zaistniała sytuacja epidemii wymagała podjęcia kolejnych wyjątkowych kroków legislacyjnych, wskutek których wymiar sprawiedliwości przestał w zasadzie działać – odwołano lwią część rozpraw, zawieszono postępowania i bieg terminów procesowych. Z naszego doświadczenia wynika, że praktyka sądów w tym czasie była bardzo różna. Część sędziów znalazła czas na rozpoznanie spraw niejawnych, które zalegały na półkach. Zdarzały się też przypadki, w których sprawy pilne w rozumieniu ustawy traktowano bardzo szeroko i te nie będące pilnymi, mocą zarządzenia sędziego taki status uzyskiwały. Niezależnie od tego, dostęp do akt spraw był bardzo utrudniony, a często niemożliwy.
Tymczasem światło dzienne ujrzała właśnie Tarcza 3.0, która w zamyśle ustawodawcy ma odmrozić polskie sądy. Uchylono przepisy dotyczące zawieszenia terminów materialnych i procesowych, a do procedury cywilnej wprowadzono jako zasadę videorozprawy, nie tylko w czasie epidemii, ale również w ciągu roku od jej ustania. Nadto sąd będzie mógł wydać wyrok na posiedzeniu niejawnym, po uprzednim odebraniu od stron stanowisk na piśmie.
Odrębną kwestią pozostaje wykładnia przepisów „covidowych”, zarówno kolejnych wersji tarczy antykryzysowej, jak i rozporządzeń wprowadzających określone zakazy. Konstrukcja tych norm wprowadza nieznany dotąd poziom niejasności przekazu legislacyjnego, którą sędziowie jeszcze przed epidemią wskazywali jako jedną z przyczyn niskiej wydolności orzeczniczej.
Dlatego sędziowie słusznie obawiają się, że jeżeli wszystko zostało zawieszone i w praktyce, pomimo regulacji zawartej w Tarczy 3.0 nie będzie możliwości prowadzenia niektórych rozpraw online w prostych sprawach (nie wszystkie sądy są przygotowane na takie rozwiązanie), będzie to skutkowało paraliżem polskiego sądownictwa po ustaniu epidemii. Sądy czekają nie tylko dalsze rozpoznanie zaległych spraw, ale również nowych, związanych z ilością problemów powstałych wskutek COVID-19. Będą to nie tylko spory związane z zaistnieniem siły wyższej, ale również procesy dotyczące nadzwyczajnej zmiany stosunków (art. 357(1)k.c.), spowodowanej koronawirusem.
Pojawiają się również głosy zachęcające przedsiębiorców do dochodzenia odszkodowań od Skarbu Państwa z tytułu ograniczenia wolności działalności gospodarczej i wprowadzenia ograniczeń jej wykonywania – zakazów ogłoszonych w związku ze stanem epidemii, takich jak sprzedaży w galeriach handlowych, działalności hotelarskiej, zakładów fryzjerskich, biur turystycznych.
Uważamy, że sądy znajdą się na krawędzi katastrofy i może się okazać, że nie pokonają kryzysu wzrostu wpływu spraw procesowych. W tej sytuacji przedsiębiorcom pozostanie inna droga – mediacja.
MEDIACJA – KRÓLOWA „ADR”
Skierowanie sprawy, na drogę sądową – abstrahując od zdiagnozowanych wyżej chorób – wiąże się z długotrwałym, niekiedy wieloletnim sporem, koniecznością gromadzenia i przedstawienia dużej ilości dokumentów, angażowania świadków oraz biegłych sądowych. Wynik tej konfrontacji nie zapewnia przy tym stronie inicjującej spór oczekiwanego rozstrzygnięcia. Powoduje natomiast wzajemną niechęć i utratę zaufania. Trudno bowiem wyobrazić sobie wzorowe, czy choćby poprawne relacje biznesowe pomiędzy kontrahentami – przeciwnikami procesowymi.
Co więcej, wybierając drogę procesową, strony oddają w całości rozstrzygnięcie sporu sądowi, tracąc kontrolę nad dalszym biegiem wydarzeń i treścią wyroku. Rozpoczęcie procesu sądowego winno być zatem wnikliwie przemyślane, szczególnie przez przedsiębiorców, w których działalności sposób podejmowania decyzji jest bardzo dynamiczny, a nie mogą oni pozwolić sobie na zakończenie sporów kosztem zbyt dużej ilości czasu i środków. Powrót do właściwego wykonania umowy i dobrych relacji biznesowych może natomiast zapewnić mediacja, której celem jest wypracowanie porozumienia akceptowalnego przez wszystkie podmioty w niej uczestniczące. To wyłącznie od nich zależy czy uda się osiągnąć kompromis.
Mediacja jest przede wszystkim poufnym, skutecznym i opłacalnym instrumentem rozwiązywania sporów – umożliwia stronom rozwikłanie sporu przy ścisłym zaangażowaniu ich własnego działania i przy uczestnictwie profesjonalnego mediatora, bez udziału sądu. W sprawach gospodarczych jest wielokrotnie szybsza i tańsza od procesu sądowego – trwa średnio od kilkunastu do kilkudziesięciu dni i jest tanią procedurą.
W obecnym stanie prawnym nie ma przeszkód, aby mediować na wielu płaszczyznach. Ustawodawca nowelizując procedurę cywilną poszedł w dobrym kierunku i umożliwił przedsiębiorcom mediację w różnych formach. W praktyce efekt mediacji konwencjonalnej, tj. mediacji inicjowanej przez strony na podstawie umowy mediacyjnej (mediacja umowna) oraz efekt mediacji w trakcie postępowania sądowego, jest ten sam, osiągnięcie porozumienia i zawarcie ugody.
Rozwój mediacji w sporach gospodarczych to naszym zdaniem sposób na przewlekłość rozpatrywania spraw gospodarczych przez sądy. Ponadto nasza praktyka pokazuje, że tam gdzie dochodzi do ugody w toku mediacji, wynik tych ustaleń jest częściej przestrzegany niż wynik procesu sądowego gdzie sprawy zazwyczaj rozstrzygane są na zasadzie wygrany – przegrany. Oznacza to brak konieczności sięgania do instrumentów egzekucyjnych. W efekcie mediacji strony mają większe poczucie konieczności dochowania tego kompromisu.
W dobie pandemii (choć nie tylko) dobrym rozwiązaniem może być również mediacja gospodarcza online, która różni się od tradycyjnej wyłącznie sposobem komunikacji – strony i mediator nie spotykają się na żywo, lecz łącza się w trybie wideokonferencji lub telefonicznie. Kodeks postępowania cywilnego pozwala na to, aby w przypadku wyrażenia zgody przez strony, mediacja odbędzie się bez wyznaczania osobistego spotkania. Czas izolacji wymógł na przedsiębiorcach korzystanie z technicznych rozwiązań komunikacyjnych, pozwalających na swobodne łączenie kilku uczestników, elektroniczną wymianę i edytowanie dokumentów. Co ważne, mediacja przeprowadzona zdalnie również może zakończyć się ugodą zatwierdzoną przez sąd. Z naszych obserwacji wynika, że ta forma mediacji, głównie ze względów bezpieczeństwa zyskuje na popularności.
Dzięki nowym rozwiązaniom prawnym przedsiębiorcy mogą dochodzić do wniosku, że przystąpienie do mediacji (czy to konwencjonalnej czy online) będzie dla nich najbardziej korzystne komercyjnie.
Naszym zdaniem nie bez znaczenia jest tu rola profesjonalnych pełnomocników. Spotykamy się przecież z opinią, że spór sądowy na lata może być dla prawników procesowych atrakcyjny, a wygrana jest miłym zwieńczeniem pewnego etapu naszej pracy. Niemniej jednak podstawową powinnością prawników procesowych jest pomyślne zakończenie sprawy klienta, działanie na jego korzyść i rozwiązanie konkretnego problemu. W procesie gospodarczym nie zawsze jednak udaje się osiągnąć cel nałożony przez korporacyjne zasady etyki prawniczej. Prawnik powinien nie tylko informować klientów o różnych sposobach rozwiązania sporu, ale też podpowiedzieć jaki model prowadzenia postępowania powinni oni w konkretnym przypadku wybrać.
Dlatego z zadowoleniem obserwujemy większą liczbę spraw kierowanych do mediacji przez sądy oraz więcej mediacji pozasądowych, zwłaszcza w sprawach gospodarczych, w których procesujemy się nie tylko o duże kwoty, ale również o powrót do zaufania między kontrahentami i reaktywację więzi biznesowej.
Efektem mediacji jest bowiem nie tylko ugoda, lecz właśnie poprawa relacji pomiędzy stronami i budowa dalszej współpracy. Naszym zdaniem ten czynnik będzie nie do przecenienia w czekającej nas „postcovidowej” komercyjnej rzeczywistości. Im wcześniej strony sporu skorzystają z mediacji tym łatwiej będzie osiągnąć porozumienie.
Współautorem tekstu jest Emil Zalewski – adwokat, doradca restrukturyzacyjny
Artykuł ukazał się w internetowym wydaniu dziennika „Rzeczpospolita” dnia 22-05-2020 r.