Zielone znaki towarowe – nowe trendy na rynku

Konsumenci poszukują „eko” produktów, regulacje prawne wspierają ten trend, coraz więcej firm zgłasza więc do rejestracji znaki towarowe z elementami „ekologicznymi”. Często jednak ich wnioski są odrzucane.

Biznes przyjazny środowisku, społecznie odpowiedzialny, zrównoważony rozwój, produkty z materiałów biodegradowalnych, recykling, upcykling rozumiany jako przetwarzanie odpadów w przedmioty o wyższej wartości – to niektóre pojęcia determinujące rzeczywistość rynkową. To ona zaś wprost wpływa na trendy w rodzaju znaków towarowych zgłaszanych przez firmy dla terytorium Unii Europejskiej.

Konsumenci wybierają „eko”

Coraz więcej firm buduje swoje marki w oparciu o „eco” trend, co wspierają w istotny sposób regulacje prawne, w tym podatkowe. Marki mają za zadanie m.in. komunikować odbiorcom zgodność oznaczanych nimi produktów właśnie z tym poszukiwanymi przez odbiorców cechami czy też wartościami. Konsumenci poszukują i wybierają marki „eko” częściej niż jeszcze przed pięcioma laty. To jak zrównoważony rozwój wpływa na preferencje zakupowe konsumentów pokazują badania przeprowadzone w 2020 r. przez Capgemini Research Institute. Wynika z nich m.in. to, że 52 proc. konsumentów odczuwa emocjonalny związek z produktem lub organizacją, która jest zrównoważona, a 79 proc. konsumentów zmienia preferencje zakupowe w oparciu o społeczny lub środowiskowy wpływ swoich zakupów.

Liczba zgłoszeń znaków towarowych Unii Europejskiej tzw. zielonych (nawiązujących do ekologii) według danych Urzędu ds. Własności Intelektualnej Unii Europejskiej (EUIPO) wynosiła w roku 2020 prawie 16 tysięcy. Zgłoszenia dotyczą różnych branż oraz towarów, z czego jednak ponad 40 proc. dotyczy energii.

Brak zdolności odróżniającej

Problemem jest praktyka orzecznicza. Ona wiele z tych znaków pozbawia możliwości rejestracji, odmawiając im ochrony ze względu na „brak wystarczającej zdolności odróżniającej”, głównie ze względu na ich opisowość czyli odnoszenie się do cech produktów, ich przeznaczenia itd. Rynkowo odróżniają one jednak skutecznie towary i często pełnią tę funkcję bez większych przeszkód.

W decyzjach EUIPO zauważa się silną tendencję do rozumienia pojęcia bezpośredniej opisowości bardzo szeroko i na tej podstawie liczne znaki zawierające elementy „eco”, „bio” „green” spotykają się z odmową rejestracji. Oczywistym jest, że oznaczeń opisowych nie można monopolizować jako takich na rzecz jednego podmiotu, bowiem każdy z przedsiębiorców ma prawo ich używać a ich dostępność wspiera swobodę prowadzenia działalności gospodarczej i konkurencję. Jednak, aby znak nie nadawał się do rejestracji musi być opisowy w szczególnym prawnie zdefiniowanym rozumieniu. Nie chodzi z pewnością tu o dowolne skojarzenia, pewną dozę interpretacji, czy też znaki stanowiące kombinację słowa z grafiką, która pozwala odróżnić znaki od siebie. Odbiorca doskonale rozpoznaje tego rodzaju znaki słowno-graficzne i jest do nich przyzwyczajony. Znak musi się nadawać do odróżniania towarów np. poprzez zapis graficzny, kombinację słowa i grafiki, która konsumentowi wskazywać będzie, iż jest to produkt danego producenta. Tu panuje zgodność co do założeń.

Decyzje odmowne idą jednak dalej i nie wystarcza do rejestracji dodana grafika, nie wystarcza także kombinacja słów z grafiką, nawet sama aluzyjność dyskwalifikuje gro zgłaszanych znaków towarowych.

Oto parę przykładów wraz z fragmentami uzasadnień z wydanych decyzji:

PRZYKŁAD 1

Dla znaku „GREEN CUISINE” (EUIPO BoA 09/03/22), brytyjski krajowy urząd ds. własności intelektualnej (UKIPO) oraz francuski organ krajowy (INPI) zarejestrowały znak towarowy „GREEN CUISINE” dla towarów z klasy 29. EUIPO odmówiło udzielenia ochrony. Według decyzji „sporne oznaczenie ” nie jest w stanie odróżnić zgłoszonych towarów pod względem ich pochodzenia handlowego”. Docelowy krąg odbiorców będzie natomiast postrzegał oznaczenie jako „wskazanie do promowania kuchni wegetariańskiej i metod gotowania świeżych zielonych warzyw lub zdrowego i/lub ekologicznego gotowania”.

PRZYKŁAD 2

Sprawa znaku słownego „GREEN CARBON” (11.04.2013, T-294/10, EU:T:2013:165) dla regeneratu gumowego, pochodzącego z recyklingu tworzyw sztucznych. Sąd wyraził swoje stanowisko dotyczące słowa „green” – zielony, stwierdzając że „oznacza to korzyści ekologiczne. Jednakże z opisu przedmiotowych towarów, w którym mowa o produktach „pochodzących z recyklingu”, wyraźnie wynika, że ich cechą jest to, że przyczyniają się one do utrzymania równowagi ekologicznej. W tym kontekście słowo „zielony” ma bezpośredni i konkretny związek z przedmiotowymi towarami i pozwala właściwemu kręgowi odbiorców na zrozumienie w sposób natychmiastowy i bez dalszych rozważań opisu właściwości tych towarów”.

PRZYKŁAD 3

W sprawie „GREENWORLD” (27.02.2015, T-106/14, EU:T:2015:123) zgłoszenie dotyczyło znaku słownego dla towarów w klasie 4 i usług w klasie 35 i 39. Sąd podtrzymał decyzję Izby o odmowie rejestracji, stwierdzając że: „słowo „greenworld” (zielony świat) jako całość, w związku z przedmiotowymi towarami, na które składają się w szczególności paliwa i energia elektryczna, oraz przedmiotowymi usługami dotyczącymi dostarczania i dystrybucji paliw, energii elektrycznej, gazu, ogrzewania i wody, jasno i jednoznacznie określa towary i usługi, które ogólnie rzecz biorąc, przyczyniają się do ochrony środowiska”. Sąd wskazał, że termin „zielony” „nie odnosi się wyłącznie do koloru zielonego, ale oznacza również „przyjazny dla środowiska” i jest to znaczenie bardzo powszechne. Towar lub usługę opisane jako zielone uznaje się zazwyczaj za towar lub usługę przyjazne dla środowiska lub przynajmniej mniej szkodliwe dla środowiska”.

Dlaczego jedne znaki zarejestrowano a inne nie?

Powodów może być wiele i nie ukrywam, że treści decyzji EUIPO wywołują czasem wrażenie o niejednolitym traktowaniu zgłoszeń na gruncie tych samych przepisów lub o tendencji do zmiany wymogu / wykładni bezpośredniości opisowości. Przekładając to na język zrozumiały dla przedsiębiorców: Urząd doszukuje się we wszystkich znakach dla wszelkich towarów i usług bezpośredniego, natychmiastowego i aktualnego związku z ekologią. Dla urzędu związek ten często to dorozumiana cecha, skojarzenie, które może się u odbiorcy pojawić. Kreuje się ogromne pole wyłączeń spod ochrony dla znaków towarowych, opierając się o cechy produktów lecz domyślnych, drugorzędnych, nie decydujących o ich sprzedaży, powiązanych z danym towarem lub usługą ale nie w sposób natychmiastowy.

Tymczasem bezpośredniość, której doszukuje się Urząd, zgodnie z podstawową definicją ze słownika PWN:

– „dotyczy kogoś lub czegoś wprost”

– „znajduje się bardzo blisko, niczym nieprzedzielony”

Innymi słowy, nie może występować coś pomiędzy towarem i jego istotną, definiującą go cechą a znakiem towarowym. Znak musi wprost opisywać towar, jego kluczową a nie jakąkolwiek jego cechę.

ZDANIEM AUTORKI

Anna Cybulka – rzecznik patentowy, prawnik, partner w Kancelarii Prawno-Patentowej PORAJ, strateg IP, pełnomocnik zawodowy przed EUIPO oraz Urzędem Patentowym RP, mediator stały ds. IP przy Sądzie Okręgowym w Poznaniu

„Rozciąganie” kryterium bezpośredniości na wszelkie skojarzenia jest błędem. Oderwanie orzekania od postrzegania odbiorców towarów i kreowanie przez urzędy abstrakcyjnej oceny pozostającej w opozycji do realnego, rynkowego postrzegania tych znaków jest krzywdzące dla przedsiębiorców czyniących wielotysięczne wydatki na promocje i budowanie swoich marek, wreszcie dla konsumentów, bo ułatwia naśladowanie znaków wprowadzających ich w błąd. Praktyka ta blokuje ochronę znaków wyrażających trend rynkowy, oznaczających poszukiwane przez odbiorców towary i usługi, pomimo tego, że przedsiębiorcy a co najważniejsze odbiorcy są przyzwyczajeni do ich rozróżniania w gąszczu produktów lub usług eko. Przyzwyczajeni do wielości odróżniają znaki po szczegółach, odrębnych elementach. Odbiorca nie przypisuje przedrostków eco / bio / green jednemu podmiotowi, ale zgłaszane kombinacje z różnymi elementami i grafikami są dla niego moim zdaniem często wystarczające do odróżniania znaków towarowych – produktów. Czynnikiem, który podnoszony jest jako argument w decyzjach odmawiających udzielenia ochrony jest dzisiejsza popularność oznaczeń nawiązujących do ekologii. Choć stosowane są te same przepisy i to samo orzecznictwo, efekt dla tych znaków jest inny. Urząd wskazuje, że pojęcia „zielony”, „eko”, „bio”… mają dziś inne znaczenie niż 20 lat temu i „wysoce sugestywne konotacje”. Należy zatem zwrócić uwagę na ich ewentualny wprowadzający w błąd lub zwodniczy charakter.
Aktualna praktyka jest moim zdaniem niekorzystna rynkowo. Wyłączenie znaków opisowych z rejestracji nie powinno przeradzać się w blokowanie całych grup znaków towarowych w oparciu o poszukiwanie opisowości. Pozbawia to przedsiębiorców praw do ochrony takich znaków, a w konsekwencji wspiera sytuację niekorzystną także dla konsumenta. Brak jasnych reguł jakie znaki mają szansę a jakie nie, rozbieżne decyzje wydawane w nawet niewielkich odstępach czasu nie dają poczucia stabilności i racjonalności prawa. Mam nadzieję, że praktyka urzędów zbalansuje się i oznaczenia opisowe będą spotkały się z odmową ale tylko wtedy gdy będzie ona bezpośrednia, a udzielana będzie ochrona dla oznaczeń aluzyjnych, oznaczeń z grafikami rynkowo wystarczającymi do odróżniania towarów.
Projektując własne marki, budując ich często kosztowne kampanie reklamowe pamiętajmy o pewnych aktualnie występujących utrudnieniach w rejestracji tych „eko” znaków.