Prawo online, czyli po co wychodzić z domu skoro mamy internet?

Kancelarie prawne musiały dostosować się do rozwiązań pandemicznych, osadzonych w rzeczywistości wirtualnej. W książce ,,Pyk i kupione” mec. Srokosz analizuje współczesne społeczeństwo, którego uzależnienie od internetu COVID-19 tylko pogłębił.

Ostatnie ponad 1,5 roku to czasy pandemii COVID-19 i związane z nią ograniczenia. Wiosną 2020 roku praktycznie wszystkie firmy z dnia na dzień był zmuszone do przejścia na zdalny tryb pracy. Nie ominęło to tez usług prawnych. Jak kancelaria poradziła sobie z taką zmianą?

Pandemia zaskoczyła nas wszystkich. Jednak jej skala dotarła do mnie dość późno, bo dopiero w dniu odwołania rozpraw sądowych we wszystkich okręgach. Wtedy zrozumiałem, że państwo zostało „wyłączone”. My jako kancelaria byliśmy na tyle dobrze zorganizowani, że szybko uruchomiliśmy wirtualną część kancelarii. Przystępując do sieci Andersena przygotowaliśmy się dobrze od strony IT do prowadzenia doradztwa dla naszych sieciowych klientów, dlatego proces digitalizacji usług przeprowadziliśmy sprawnie.

 

Podobne dylematy mieli Państwa  Klienci. Z jakimi trudnościami przyszło im się zmierzyć?

Oczywiście, że Klienci zostali zaskoczeni podobnie jak my. Dla nich kluczowe w czasie pandemii były tak zwane łańcuchy dostaw, restrukturyzacja zatrudnienia i „cyberbezpieczeństwo”.

 

To chyba największy kłopot był w utrzymaniu łańcucha dostaw, skoro zatrzymano praktycznie wszystkie gospodarki świata

To prawda. Nasza kancelaria ma to szczęście, że bierzemy udział w rozpoznawalnych sprawach i tym razem towar jednego z naszych klientów utknął w Ever Given w Kanale Sueskim, więc światowy problem łańcucha dostaw mogliśmy obserwować bezpośrednio. W początkowym okresie wraz z innymi kancelariami udzielaliśmy zdalnej pomocy przedsiębiorcom „pro bono”.

 

Czy prawnicy zdali egzamin z pracy zdalnej?

Prawnicy zdali ten egzamin. Młodszym, wychowanym w sieci było łatwiej, mnie przyzwyczajonemu do kontaktu bezpośredniego z Klientami trudniej. Pewną ciekawostką było to, że na rozprawy organizowane metodą hybrydową czyli częściowo na sali rozpraw, a częściowo online przychodziłem do sądu, spotykając tam pełnomocników, swoich rówieśników niemogących się pogodzić z cyfryzacją rozpraw sądowych.

 

Czy wróciliście już do biura, czyli pracy w formie tradycyjnej?

Do biur już wróciliśmy, chociaż model hybrydowy okazał się najbardziej efektywny i przy nim zostaliśmy. To chyba już stała zmiana.

 

Czasy pandemii to dla Pana wyjątkowy czas, bo wydał Pan książkę. Kiedy rozpoczął Pan nad nią prace?

Książka od jakiegoś czasu „chodziła mi po głowie”, a jej pisanie rozpocząłem gdy syn przygotowywał się do matury z wiedzy o społeczeństwie. Uświadomiłem sobie wtedy, że podręcznik do WOS nie uwzględnia pandemii jako zjawiska i zapisy dotyczące regulacji społecznych miały się nijak do rzeczywistości, otaczającej przyszłego maturzystę. Syn jako millennials łatwo dostosował się do pandemii, bo od dawna żył częściowo w wirtualnej sieci, podręcznik ją pomijał, co wydaje się być naturalne, jeśli spojrzymy na datę jego wydania. Pojawiło się zatem pytanie gdzie jest problem, czy u nastolatka żyjącego częściowo w sieci, czy w regulacjach prawnych niedostosowanych do rzeczywistości wirtualnej? To pytanie było bazą do napisania książki.

 

Skąd takie dylematy? Pandemia ograniczyła wszystkich, można powiedzieć po równo.

Należę do ludzi aktywnych i pandemia mnie uziemiła, początkowo frustrując, a po czasie skłaniając do zastanowienia się nad sensem dotychczasowej bieganiny. Po części pisze także o tym. Zaczynając od tytułu, po co wychodzić z domu skoro wszystko mamy na wyciągnięcie kciuka w telefonie, z drugiej strony jak wszyscy przeniesiemy się do matrixa, to co zostanie w naszej analogowej rzeczywistości? To też ciekawostka semantyczna, bo wirtualna rzeczywistość to nie-rzeczywistość, ale zaczęliśmy rozróżniać rzeczywistości i ta właściwa zaczęła być np. analogowa (to zaczerpnięte z różnych audycji radiowych).

 

Do jakich zatem wniosków dochodzi Pan w swojej książce?

Nie stawiałem żadnej tezy, książka jest pełna pytań, na które wszyscy będziemy odpowiadać w kolejnych latach. To co można już przewidzieć, to jeżeli jutro wyłączą nam internet (lub choćby na chwilę jedną z platform społecznościowych) wielu z nas będzie miało podstawowe problemy mentalne. W internecie znajduje się spora część naszego życia i to nie tylko tego zawodowego, ale rodzinnego i towarzyskiego. Wiele z naszych zainteresowań, hobby realizowanych jest przez rozmaite portale. W czasie pandemii zamknęli kluby tańca towarzyskiego i siłownie, przenieśliśmy wszystko do internetu. Jak długo tam wytrzymamy?

 

Dlaczego warto mieć tę książkę na półce?

Bo staram się zachęcić do zastanowienia się nad tym gdzie jesteśmy jako ludzie, w szczególności, po której stronie ekranu. Warto też zastanowić się co nas przed ten ekran zaprowadziło, bo za nami całkiem spora historia, o której coraz częściej zapominamy tak jakby otwierając jedne drzwi chcemy zamknąć inne. Zgodnie z tytułem i tematem książka najszybciej dostępna jest w internecie zatem zapraszam: pyk i kupione.